Mogło by się wydawać, że na proste pytanie będzie prosta odpowiedź, np. ład i porządek w tejże RP. Ale wbrew pozorom nie jest to wcale takie oczywiste.
Wątpliwości pojawiają się już przy fundamentalnym pytaniu o pozycję konstytucji w systemie prawa obowiązującego w III RP. Wprawdzie Trybunał Konstytucyjny orzekł, że konstytucja ma pierwszeństwo przed prawami Unii Europejskiej, ale przecież Europejski Trybunał Europejski w Luksemburgu, którego orzeczenia w myśl traktatu lizbońskiego mają dla państw członkowskich UE charakter źródeł prawa, 15 lipca 1964 roku w sprawie Flaminio Costa vs E.N.E.L. sformułował zasadę pierwszeństwa prawa wspólnotowego, według której „żaden późniejszy akt jednostronny nie może mieć mocy wyższej od uregulowań wspólnotowych” – bez względu na rangę tego „aktu”, a więc również wtedy, gdy jest to konstytucja. Siłą rzeczy rodzi się pytanie kto tu kogo oszukuje i po co?
Kolejne wątpliwości wynikają z chaosu semantycznego, który wprowadza sama konstytucja. Art. 2 konstytucji głosi, iż „Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej.” Czyli jest państwem demokratycznym, to znaczy takim, w którym kwestie sporne rozstrzyga się przez przyznanie racji arytmetycznej większości a rekrutację aparatu władzy w wyniku powszechnego głosowania. Tymczasem w „państwie prawnym” winny być respektowane zasady prawa wywodzące się z prawa naturalnego bez względu na to, co o tym sądzi arytmetyczna większość. Eliminowanie prawa naturalnego przez większość prowadzi do praw kaduka. Więc państwo „urzeczywistnia zasady sprawiedliwości społecznej” kierując się prawami kaduka. A że chodzi przy tym o sprawiedliwość społeczną, a nie o sprawiedliwość zwyczajną, to może warto wzmóc czujność. Bo sprawiedliwość zwyczajną rzymianie definiowali jako niezłomną i stałą wolę oddawania każdemu, co mu się należy, a to w oparciu o trzy zasady prawa: uczciwie żyć, drugiego nie krzywdzić, każdemu należne oddawać. Toteż wygląda na to, że owa sprawiedliwość społeczna uchybiając powyższym zasadom prawa jest wręcz rodzajem niesprawiedliwości, a utrzymywanie, że III RP jest państwem prawnym jest nieuprawnione.
Art. 2 zapowiada następne charakterystyczne regulacje. Art. 20 konstytucji stwierdza, że podstawę ustroju gospodarczego Rzeczypospolitej stanowi „społeczna gospodarka rynkowa”, która jest oparta na „wolności działalności gospodarczej”, na „własności prywatnej”, ale również – na „solidarności”, a także – na „dialogu i współpracy partnerów społecznych”. Innymi słowy owa gospodarka rynkowa powinna tu być specjalna bo „społeczna”, na fundamencie własności prywatnej, która jednak musi się liczyć z równie specyficznie pojętą solidarnością oraz dialogiem i współpracą partnerów społecznych, z wyłączeniem partnerów spoza zbioru partnerów społecznych. Okazuje się więc, że „obywatele Rzeczypospolitej” – według Preambuły – „równi w prawach i w powinnościach wobec dobra wspólnego – Polski” nabywają nadzwyczajne prawa kiedy zorganizują się w grupy społeczne, bo stają się z mocy konstytucji „partnerami” prywatnych właścicieli próbujących korzystać z „wolności działalności gospodarczej” włączając się w gospodarkę rynkową, oczywiście też „społeczną”.
Klasyczna definicja własności głosi, że jest to pełne władztwo nad rzeczą, które przysługuje właścicielowi z wyłączeniem innych osób. Natomiast partnerzy społeczni czyli przedstawiciele pracodawców i pracowników (organizacji pracodawców i związków zawodowych) kosztem osób trzecich stają się tu beneficjentami ekstra uprawnień i przywilejów. Beneficjentami nie tylko wzajemnych legalnych grzechów przeciw siódmemu przykazaniu, ale w socjalistycznej UE także wsparcia przez Europejski Fundusz Społeczny. Zaś prawa do wolności i własności są tu w istocie iluzoryczne, skoro właścicielowi nie wolno nawet bez urzędowego pozwolenia ewentualnie wieńczącego kosztowną i kłopotliwą procedurę wyciąć i zużyć na swoje potrzeby własnoręcznie zasadzonego na swojej nieruchomości drzewa czy wykonać dodatkowego okna w swoim domu.
Reasumując Konstytucja RP chroni przed wyrzutami sumienia, których można by oczekiwać w związku z relatywizowaniem siódmego przykazania.
Piotr Oślizło