Przewodniczący MKZ MOZ NSZZ „SOLIDARNOŚĆ 80” RP przy KHW S.A.KWK „Mysłowice-Wesoła” pan Sylwester Śpiewak na portalu niezależna.pl podzielił się swoją wiedzą o okolicznościach poprzedzających poniedziałkowy wybuch metanu w mysłowickiej kopalni, bo jako przywódcę związkowego górnicy informowali go o wszystkim na bieżąco, więc niewątpliwie był świadomym aktorem tego dramatu, ale czy odpowiedzialnym … ? Mógł wpłynąć skutecznie na bieg zdarzeń na miarę swoich praw i obowiązków, ale … ? Przekalkulował …?
Jednak wygląda na to, że nieodmiennie dla siebie pozostał wyrocznią, która ma tytuł do oskarżania innych …?
Przypatrzmy się uważniej temu, co miał do powiedzenia pan Śpiewk, „bo z obfitości serca mówią usta”:
„wiedziano już w piątek”, „sygnały, że coś jest nie tak, pojawiły się już w piątek wieczorem”, „pierwsze sygnały, (…), mieliśmy w miniony piątek”, „informacja o tym, że sytuacja jest niebezpieczna dotarła do zarządu kopalni”, „stamtąd powinna dotrzeć dalej do Wyższego Urzędu Górniczego”, „wprowadzono zastępy górników, którzy mieli znaleźć miejsce zagrożenia”, „prowadzono jednocześnie roboty eksploatacyjne na ścianie”, „nie zgłoszono dalej sprawy Wyższemu Urządowi Górniczemu”, „sytuacja powtarzała się w sobotę, a niedzielę i w poniedziałek”, „w poniedziałek o godz. 13 zgłaszałem szefowi działu wentylacji, szefowi działu BHP, że mamy informacje o tym, iż są przekroczone dopuszczalne stężenia i mówiłem, żeby zgłosić akcję pożarową. Niestety, ci panowie nie zrobili nic w tej sprawie”, „pan dyrektor zbagatelizował sprawę, ponieważ we wtorek o godzinie 9 pełniący obowiązki prezesa miał wizytować kopalnie Katowickiego Holdingu Węglowego i pan dyrektor miał przed nim relacjonować swoje osiągnięcia w kopalni Mysłowice. Dlatego prawdopodobnie chciano za wszelką cenę wszystko zatuszować, żeby tylko osiągnięcia były jeszcze większe”
Powyższa relacja przynosi świadectwo charakteru człowieka, który gwiazdorzył jako nieustraszony twardziel w polityce, zaś w obliczu ryzyka narażenia się na niełaskę dyrektora kopalni i ewentualnych finansowych retorsji z jego strony na wszelki wypadek zwyczajnie „zapomniał”, iż „szczególnym zadaniem Związku jest ochrona człowieka – pracownika w środowisku jego pracy”. W odróżnieniu od zasługujących na potępienie i zainteresowanie prokuratorów szefów działu wentylacji i działu BHP, którzy „nie zrobili nic w tej sprawie” On „mówił” … Bo za gadanie mu płacą … Mało tego, bo przecież miał za złe dyrektorowi, że mijają dni pełne napięcia, a on nie powiadamia o zagrożeniach Wyższego Urzędu Górniczego. I pewnie bardzo go to zaniechanie gryzło, bo jako człek bez wątpienia świadomy możliwych tragicznych konsekwencji takiego zaniechania fundamentalnego obowiązku, swojego również, ostatecznie sam telefonu do WUG-u też nie wykonał, stając się współsprawcą nieszczęścia. Fakt, że na kopalni realizowano też projekt badawczy odmetanowania złóż węgla przez horyzontalne szczelinowanie nie musi mieć związku przyczynowego z wybuchem, ale powinien stymulować wzmożoną czujność wszystkich pracowników … Okoliczność, że podobnych współsprawców zdarzenia pewnie uzbiera się znacznie więcej nie może rozmydlać stopnia ich odpowiedzialności. I to co najmniej przed Bogiem i historią, jeśli nie przed prokuratorem …
Prokuratorów, którzy pewnie sięgną do art. 163-165 k.k. wyręczać nie mogę. Ale pragnę jeszcze zwrócić uwagę na okoliczność natury moralnej.
Otóż w nazwie związku zawodowego któremu pan Śpiewak przewodzi znalazła się Solidarność. Jednak została tam otoczona lasem nadzwyczajnych słów. Pewnie, żeby ubarwić siermiężną zwyczajność tego słowa. Bo Solidarność to tylko „jeden drugiego ciężary noście” … Ale żeby tym drugim dla „jednego” miał był pan dyrektor Eugeniusz Małobęcki, albo pan radny Daniel Jacent, … No, co to to nie …! Dlatego powstała mutacja Solidarności …
Pan Śpiewak jest też ojcem chrzestnym „nowej jakości” w Mysłowickim PiS-ie …
A że jakość proroków weryfikują owoce trzeba dożyć do żniw … Z Bożą pomocą niektórym może się uda …
Piotr Oślizło
Opis autora
