Według Rafała Ziemkiewicza rząd premier Ewy Kopacz stoi przed wyzwaniem właśnie „spajania i zamiatania”. Dlatego, że w Polsce politykę rozumie się jako sztukę cwaniackiego „ustawiania” siebie i „swoich”, to właśnie „owoce” stają się miarą sukcesu bądź porażki. I to takie właśnie „owoce”, wyjąwszy marginalne wyjątki, promują wyborcy w kartkach wrzucanych do urn. A nie jakieś tam osiągnięcia w pomnażaniu dobra wspólnego.
Niewątpliwym talentem w tej materii błysnął urzędujący Prezydent Mysłowic. Odniósł powalający sukces wyborczy, bo w drugiej turze Dariusz Wojtowicz nie ma istotnych szans na ewentualny wybór, mimo zaangażowania w kampanię ogromnych sił i środków. Więc już zawczasu przymila się mocarzowi zabiegając o warunki pokoju. Całkiem jak w ewangelicznej przypowieści. Dzieją się naprawdę cuda, bo kto by pomyślał, że pan Wójtowicz zastosuje się do rad ewangelicznych.
Żeby lepiej zobaczyć dokonania mysłowickie przytoczmy jeszcze raz pana Rafała Ziemkiewicza komentarz dotyczący rządu pani premier Ewy Kopacz:
„Słowem – Polacy, znowu sukces: dogadali się! Dogadali się w Partii nowi >puławianie< z nowymi >natolińczykami<. Co za radość! Nie będzie wewnątrzmafijnej wojny między klanami. Nie będą na siebie wyciągać kwitów, nie będą się >podsr…ać< przeciekami, przynajmniej na razie. Będą zgodnie łupić Polskę, każdy w ramach swojej, wywalczonej i przyznanej [w] tym swoistym traktacie pokojowym domeny”
Katalizatorem zgody w Mysłowicach stały się zdjęcia wyborcze z panią komisarz Elżbietą Bieńkowską. Zwłaszcza, że przecież „MyToMy” i właśnie po to! Przychodzi pora na żniwo z neofickiej miłości.
A jaki może być epilog? Dochody miasta rosną dynamicznie. Na przestrzeni minionej kadencji dochody miasta wzrosły o blisko 70 mln zł ( tyle dodatkowo wyjęto podatnikom z portfeli), z czego tylko kilkanaście milionów przeznaczono na inwestycje. A resztę wydano na rozkwit zwartej i licznej armii urzędniczej. W związku z tym rozwojem wielu innych będzie musiało wyemigrować żeby przeżyć, a pozostałym opadną ręce i skarleje duch w takim stopniu, że nie będzie im się chciało iść do lokali wyborczych, żeby głosować przeciw. Natomiast rosnąca armia urzędników ze swoimi rodzinami na swoje „posady, pensje i kariery” głosować pójdzie na pewno. A co będzie, gdy ten nowotwór, lekkomyślnie podrażniony, się zezłośliwi? Zwłaszcza po spóźnionych chirurgicznych ingerencjach …
Najczęściej zdarzają się przerzuty...?
Piotr Oślizło