Władzy raz zdobytej – nie oddamy!

Władzy raz zdobytej – nie oddamy!

Że władzę trzeba zdobywać, to za komuny było jeszcze oczywiste i władza tego nawet nie skrywała. W szkołach uczono młodzież, jak o nią walczyli rewolucjoniści. I to ostatecznie u nas skutecznie.
Również dla ludu było oczywiste, że wybory to może nie tyle farsa, co rodzaj ozdobnego wdzianka skrywającego wstyd czy rodzaj ceremoniału będącego w dobrym tonie, a przy tym jakoś też nobilitującego, choćby tylko w fałszywych salonach.
Tymczasem w ramach tzw. transformacji ustrojowej udało się początkowo wmówić ludowi, że władza będzie teraz rekrutowana w drodze demokratycznych wyborów. A lud nawet początkowo uwierzył i brał w nich udział masowo , w nadziei, że demokratyczna władza skoncentruje się na pomnażaniu dobra wspólnego. Bo tu i ówdzie zdarzały się „wypadki przy pracy”, zwłaszcza w samorządach. gdzie lokalnymi gospodarzami zostawali ludzie kompetentni, zapobiegliwi i respektujący dekalog. Tymczasem socjologowie utrzymują, że każda władza demoralizuje i narkotyzując uzależnia. Przy tym niesie łakome profity. Czy musi więc dziwić, że raz zdobytych mandatów i korzyści wielu nie tylko nie zamierza się pozbywać, ale walczy o nie per fas i per nef as. Nie darmo „kampanią wyborczą” nazwano zabiegi o kolejną elekcję do władzy udzielanej w systemie demokratycznym raptem na cztery lata.
W pieśni śpiewanej przez Zespół Pieśni i Tańca „Śląsk” jest fraza: „Z naiwności świat się śmieje, bo i stróże są złodzieje, w miłości …” Co prawda w tej pieśni chodzi o szczególny przypadek miłości bliźniego, ale problemem i tu, i przy wyborach władz staje się relatywizacja stosunku do dekalogu.
Od pewnego momentu pokusa szwindli staje się nieodparta, co jednak prowokuje i motywuje do działań rewolucjonistów. A że stróże, jak to bywa z ludźmi, też nie zawsze potrafią się oprzeć pokusom, to dochodzi do skandali.
O obecnych władzach, obok samozadowolenia, krążą też takie epitety jak „sitwa”, „szuje”, „łajdacy”, … Ma się to nijak do ideału, który kreślił August kard. Hlond w liście pasterskim „ O chrześcijańskie zasady życia państwowego”. Rozziew z nakreślonym tam ideałem prowadzi do piekiełka i prowokuje do rebelii. Obnażona też zostaje wartość partyjniactwa dążącego do władzy za każdą cenę.Choć bywa i tak, że partie znając swoje miejsce w szeregu robią tylko to co nakazano, a wycinają się w sosie własnym … Ale bez partii w demokracjach obejść się nie da. Dlatego periodycznie też przychodzi
czas próby …
Według Misia Puchatka nigdy nie ma tak, żeby jakoś nie było. Zaś Grzegorz Braun uważa, że „demokracja jako system oparty na fałszu i złudzeniach ostać się nie może.(…) Demokratyczna procedura wymaga po prostu periodycznego rozhuśtywania nastrojów – co trudno pogodzić z szacunkiem dla nieszczęsnych >wyborców< i wiarą w istotne znaczenie rytualnych aktów, których periodyczne ponawianie zalecają demokratyczne ordynacje. Ponieważ, jak wiadomo: Gdyby wybory wybory miały cokolwiek zmienić, już dawno byłyby zakazane – bez pokrycia w rzeczywistości pozostają demokratyczne frazesy z >władzą ludu< czy też >narodu< na czele. Z drugiej strony jednak, jak powiada inny klasyk: Demokracja,demokracją – ale ktoś tym wszystkim musi rządzić. Toteż realnie rządzą loże, służby i kantory bankowe – starannie zakamuflowane i przezornie skryte za fasadą na poły marionetkowej i operetkowej władzy wybieralnej.” Piotr Oślizło

Opis autora

admin

Dołącz do konwersacji

Musisz być zalogowany żeby móc komentować