– Jest pan doświadczonym parlamentarzystą, więc odnajdzie pan się doskonale w Senacie kontynuując swoją pracę. Takiego doświadczenia nie mają pana konkurenci w wyborach uzupełniających do Senatu, które odbędą się 8 lutego 2015 r.
– 10 lat obecności w parlamencie, najpierw w Sejmie a następnie w Senacie, nauczyło mnie wiele. Mam na myśli nie tylko pracę nad projektami ustaw, ale także współpracę z samorządami oraz z instytucjami rządowymi. Jednak najbardziej interesująca i ważna była dla mnie również pomoc prawna w biurach. Przypominam sobie jedną sprawę, która dopiero teraz znalazła swój finał. Otóż przed bodaj 6 laty przyszła do mojego biura senatorskiego siostra skazanego za zabójstwo na 25 lat więzienia brata. Jak mówiła, przeprowadziła własne śledztwo, twierdziła, że nic się nie zgadza w tej sprawie, że np. wyłowiona z jeziora głowa ofiary nie odpowiada fizycznie człowiekowi, którego miał zabić jej brat. Nie miał jednak alibi, a był w konflikcie z zabitym, sąd wydał skazujący wyrok. Interweniowałem w tej sprawie kilkakrotnie w ministerstwie sprawiedliwości, apelując, aby wznowiono śledztwo. Coś tam wzruszyłem, ale domagano się nowych dowodów. W ubiegłym roku podjął tę sprawę europoseł Wojciechowski. Jak się okazało, na policję zgłosił się po latach faktyczny zabójca, wskazał miejsce zakopania ciała, sąd wzruszył wyrok, człowiek wyszedł na wolność. To są takie perełki pomagania innym.
– Jak by się pan sam określił jako pisarza, działacza katolickiego czy redaktora?
– Myślę, że powyższe określenia uzupełniają się. Pisarstwo jest działalnością, podobnie jak i bycie redaktorem w czasopiśmie. Ważniejsze jest pytanie o sens pisarstwa. I tu gdybym miał w skrócie scharakteryzować moje książki i artykuły, to widoczne jest w nich poszukiwanie odpowiedzi na pytanie o sens religii. Stąd tyle w tych książkach opisów nadzwyczajnych zjawisk, znaków i nadprzyrodzonych cudów, biografii osób, które takie cechy posiadały. Chciałbym przekonać czytelników, że świat oraz wszystko co nas otacza, nie jest jednorodne, więcej, we wszystkim co zwyczajne i nadzwyczajne można dostrzec Bożą mądrość i potęgę. Typowym przykładem może być moja książka o św. Ojcu Pio z San Giovanni Rotondo, wyniesionym przez Jana Pawła II na ołtarze. Jego życie to w wielu przypadkach „mrożąca krew w żyłach” historia na pograniczu świata i zaświatów. Rozlicznych darów Ojca Pio nie da się wytłumaczyć pomijając Boga. Ktoś powie, że każda religia utkana jest z tajemniczych wydarzeń i objawień. Oczywiście, ale próba zajrzenia „za kulisy” tych niewytłumaczalnych rozumem zjawisk, stanowi prawdziwą przygodę zarówno dla umysłu jak i serca. Tak piszącego, jak i czytelnika.
– Zapewne wspomina pan młode lata w Mysłowicach. Jakie są to obrazy i wspomnienia?
– Mysłowice, to lata pierwszego poważnego kształcenia wiedzy i umysłu. W Liceum Ogólnokształcącym im. Tadeusza Kościuszki spędziłem 4 lata jako dość przeciętny uczeń. Ale i trochę rozrabiaka. Dojeżdżałem codziennie pociągiem z Chełmu Śląskiego (wówczas Wielkiego). Pociąg przyjeżdżał o godz. 7.10, więc było sporo czasu na przepisanie zadań od kolegów. Dlatego np. po maturze najbardziej zaskoczona wyborem moich studiów była polonistka. Jej najsłabszy uczeń – jak się wyraziła – wybrał filologię polską na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Najsłabszy – to fakt, w odpowiedziach na jej pytania i wypracowania. Nie wiedziała jednego, że ja w ogóle nie uczyłem się tego, co ona wykładała. A poza tym, miałem do niej do końca pretensję, że dała mi dwóję za to, że zamiast węgiel, powiedziałem: wągiel. Na jej lekcjach pożerałem kryminały i książki historyczne, a wyrwany do odpowiedzi, nie wiedziałem, o co pyta. Na szczęście, na stopień dostateczny wystarczyło.
– Jest pan autorem prawie 70 książek, w tym o księdzu Prymasie Auguście HLONDZIE wielkim synu Mysłowic. Czy to nie charakterystyczne że został on najpierw pierwszym Biskupem Katowickim a następnie Prymasem Rzeczypospolitej? Ślązacy mogli czuć się dumnie.
– Odpowiem na to pytanie cytatem prof. Eugeniusza Jarry, który w książce „Nauka społeczna kardynała A. Hlonda” stwierdził, że do grona wydanych przez Polskę ludzi w skali światowej należy zaliczyć trzech hierarchów: arcybiskupa gnieźnieńskiego Mikołaja Trąbę, arcybiskupa Jana Łaskiego, również arcybiskupa gnieźnieńskiego oraz kardynała Stanisława Hozjusza, biskupa warmińskiego, który był legatem papieskim na Soborze Trydenckim. Prof. Jarra pisze dalej: „Zastój kulturalny wieków XVII i XVIII oraz rozbiory sprawiły, że Polska cztery wieki musiała czekać na kapłana, którego głos mógł równym tamtych trzech rozlegać się echem. Był nim prymas, kardynał Hlond”.
– Śląsk był i jest perłą w koronie Polski, czy zgadza się pan z tym twierdzeniem? Jednak nieco zaniedbaną… Teraz trzeba ratować górnictwo i miejsca pracy, bo inaczej będziemy mieli do czynienia z katastrofą społeczną i gospodarczą. A może to przesadzone twierdzenia?
– Śląsk zasłużył sobie na określenie perły w koronie. Wniósł i wnosi do polskiej gospodarki i kultury to co ma najcenniejszego: węgiel jako narodowy skarb oraz śląskie tradycje rodzinne. Niestety, obecny rząd tego nie docenia, ponieważ „polskie państwo istnieje teoretycznie” – jak to powiedział jeden z ważnych ministrów. Widząc, jak próbuje się po raz kolejny okłamać górników, że nie będzie likwidacji kopalń, nie wierzę w dobre intencje koalicji PO-PSL. Nie wierzę w powodzenie restrukturyzacji górnictwa opracowanej przez rządzących pod dyktando polityki klimatycznej Unii Europejskiej. Pamiętam, jak skończyła się restrukturyzacja przemysłu stoczniowego na żądanie Brukseli: niemieckie stocznie kwitną, nasze przestały istnieć. Strategią rządu jest doprowadzenie kopalń do upadłości, aby można je było sprzedać i mieć na zawsze z głowy problem górników. Niech inni sobie z tym radzą. Do Warszawy już na pewno nie będą przyjeżdżać.
– Co myśli pan o propozycjach budowy nowych kopalń, w tym w Brzezince, przez obcy kapitał lub podmioty prywatne w kontekście zapowiedzianych likwidacji obecnie działających kopalń na Śląsku?
– Dokładnie wszystko do tego zmierza, co wyżej powiedziałem. Inni będą mogli skutecznie i z zyskiem wydobywać węgiel, tylko naszemu rządowi nic się nie opłaca.
– Jeszcze temat bliski dla wszystkich Polaków: co sądzi pan o strajku lekarzy przychodni rodzinnych i potraktowaniu ich przez ministra zdrowia Arłukowicza ?
– W tzw. kontrakcie onkologicznym napisano, że lekarz rodzinny ma pierwszy ocenić, czy dany pacjent ma chorobę nowotworową i dopiero na tej podstawie skierować chorego na drogie badania specjalistyczne. Jeśli lekarz pomyli się, będzie musiał za te badania zapłacić z własnych pieniędzy. Ten, kto to wymyślił, sam musi być bardzo chory. Lekarz rodzinny musiałby być onkologiem, a przynajmniej pozyskać ogromna wiedzę z tego zakresu.
– Jakie inicjatywy w Senacie podejmie pan dla Śląska i Mysłowic?
– Budżet państwa został już na ten rok uchwalony i tu niczego nie da się ani zmienić. Natomiast inicjatywy społeczne, samorządowe, pomoc dla ludzi, interwencje w konkretnych sprawach…, o tym możemy pomówić, jak zostanę senatorem. Na pewno będę z górnikami, za ich postulatami. Jednak na całą przyszłą działalność rzuca się cieniem końcówka kadencji. Za kilka miesięcy czekają nas nowe wybory. Wówczas porozmawiamy o konkretach możliwych do zrealizowania.
Rozmawiał : Daniel Jacent