Recepta i lekarstwo dla dłużników nazywa się np. „tanie państwo”. Bo trzeba oszczędzać, zwłaszcza wewnątrz, żeby nie brakło na zewnątrz. Tym bardziej, że naczalstwu dłużników ciągle brakuje kasy na „rozwój”. Czyli na balsam dla „strzyżonych”. Naturalnie brakuje też na spłatę długów. Więc można by sądzić, że to martwi wierzycieli, skoro szastali pieniędzmi bez należytej staranności.
Wierzycie jednak nie zamierzają się martwić, tylko zacierają ręce, zwłaszcza kiedy dłużnikami są państwa, bądź lokalne samorządy, czy lokalni naturalni monopoliści. Inwestują więc w marketing wyborczy i lobbing na rzecz „odpowiednich” i chciwych grosza kandydatów na „zarządców” oczekując w zamian skutecznego „strzyżenia owiec”, czyli podatników i klientów monopoli. Stąd dynamiczny rozwój praktyk marketingowych i rozrost wszelakich biurokracji. I rozkwita lichwa. Media głównego nurtu wieszczą anachronizm dekalogu. Instytucjonalnie, systemowo i konsekwentnie niszczony jest dorobek i urządzenia cywilizacji łacińskiej z Kościołem katolickim na czele. A to niestety również rękami niektórych duchownych i wiernych aspirujących do raju, także już tu i teraz … Stąd zapewne tak mocno artykułowane zatroskanie papieży o „ludzi sumienia”…
Ów „rozwój” na szczeblu państwowym opisują marginalizowane i szykanowane media. Osobiście koncentruję swoją uwagę na Mysłowicach, bo i tu „rozwój” nie odbiega od nakreślonych wyżej standardów. Zabiegi byłego prezydenta zmierzające do skrajnego zadłużenia miasta w imię „rozwoju” Rada Miasta znacząco pokrzyżowała w odniesieniu do budżetu miasta, ale pobłogosławiła absurdalny, a w perspektywie najbliższych kilkunastu lat skrajnie „krwiopijczy” projekt pt. „Gospodarka wodno-ściekowa w Mysłowicach”. Konsekwencje finansowe tej niefortunnej realizacji dla odbiorów usług wodno-kanalizacyjnych przy okazji corocznych uchwał zatwierdzających taryfy budzą gorące i zawzięte spory. Najgłośniej reagują radni, którzy ongiś, głosując za wdrożeniem wspomnianego projektu niezachwianie „wierzyli”, mimo moich kasandrycznych proroctw, że przedsięwzięcie nie zrujnuje finansowo mieszkańców i miasto obciążając garbem długu ponad możliwości spłaty. Dziś rozlega się rozdzierający płacz nad wylanym mlekiem. Przenoszący 200 mln zł dług spółki wodociągowej obecny jej zarząd winien spłacić bez sięgania do kieszeni „odbiorców usług”, żeby także ich nie buntować dolewając oliwy do ognia narastających wokoło lawinowo nastrojów buntowniczych. Ponieważ aż 8 radnych na 23 głosowało przeciw wnioskowi taryfowemu zakładającemu jedynie „umiarkowane strzyżenie” i oddalającemu w siną dal istotną spłatę długów widać wyraźnie, że u niemal połowy radnych wiara w cuda jest ciągle żywa bądź prą do konfrontacji. Na szczęście dla prezydenta znalazło się przynajmniej 12 radnych popierających efektywne „oszczędzanie”. Czy uchroni nas to od Majdanu – „oto jest pytanie”? A tak na wszelki wypadek gdyby nasze wojsko nie poradziło sobie z pacyfikacją możemy liczyć na „bratnią pomoc” z Unii.
W najbliższą niedzielę czeka nas kolejny wyborczy sprawdzian. Na szali ponownie mamy profesjonalną marketingowo ofertę Platformy Obywatelskiej – rozwijanie „oszczędzania” w ramach „taniego państwa”… Ale można też oddać swój głos na człowieka będącego ikoną cywilizacji łacińskiej – na pana Czesława Ryszkę. Można też zgrzeszyć zaniedbaniem na koszt „wdowiego grosza” jak owi mysłowiccy radni, którzy woleli „wierzyć” bo im się nie chciało sprawdzać – „swoich pożytków zapomniawszy” …
Piotr Oślizło